poniedziałek, 9 stycznia 2017

Nawet twardziel się łamię, czyli "Making faces"

"Making faces"

Autor: Amy Harmon
Liczba stron: 344

Jedno wydarzenie, a zmienia nasze myślenie oraz życie. Tak było też w przypadku Ambrose Younga. Razem ze swoimi przyjaciółmi - Jesse, Paul, Connor "Beans" i Grant - wyruszają na wojnę, która wszystko zmienia. Po drastycznym zamachu do domu powraca tylko Ambrose, który niestety nie potrafi odnaleźć się w swoim starym życiu. Jednak dzięki uporowi Fern i Bailey'a chłopak rozumie, że życie toczy się dalej i nigdy nie będzie takie jak dawniej. Ta zwykła dwójka przyjaciół dała mu do zrozumienia, że przeszłości i wspomnień nie można zamazać, bo wtedy na zawsze stracilibyśmy obraz osób, które pojawiły się w naszym życiu i których kochaliśmy, a wtedy na pewno było by jeszcze gorzej niż teraz. 
Czy Ambrose powróci do zajęć z życia przed wojną? Czy Fern będzie tą, która przyniesie mu ukojenie? Czy odnajdą swoją miłość? 
Tego wam nie zdradzę, ponieważ to wszystko wyjaśni wam się, gdy sięgnięcie po "Making faces".
Moim zdaniem książka bardzo realistycznie ukazuje obrazy wojny i zmagań na froncie. Dodatkowo bardzo odczuwalny jest smutek, żal, ból i cierpienie, a zakończenie doprowadza do łez. "Making faces" to rewelacyjna książka trzymająca w napięciu i do ostatniej strony czytelnik nie wie, co jeszcze się wydarzy. Największym plusem jak dla mnie są wątki wspomnień, choć czasami nie pasowały do obecnie rozgrywającej się akcji. Minusem natomiast jest prolog książki, który zapowiada, że na następnych stronach znajdziemy całkiem inną historię niż zapowiada opis książki. Pomimo tego jednego minusa książkę gorąco polecam wszystkim, a szczególnie tym, którzy nie rozumieją, że wojna potrafi nieść spustoszenie w życiu rodzin, którzy na froncie tracą swoich bliskich. 

Moja ocena: 9/10

"Walka jest zwycięstwem."

"Wygląda na to, że nawet zwycięzca miewa trudne chwile."

Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję wydawnictwu EditioRed i Helion. :)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz